Ruszyła maszyna...
Dziś dzień pełen wrażeń - nareszcie - można by rzec/napisać ! Ooo taką mam buźkę uśmiechniętą na myśl, że wszystko poszło zgodnie z planem, ale po kolei:
8.00 - Ekipa zameldowała się na placu budowy i ochoczo zabrali się do mierzenia, a następnie do ręcznego wykopu pod ławy. Nie omieszkałem wtrącić swojego nosa i także porwałem się z łopatą do roboty. W międzyczasie pojawił się elektryk, który dokonał podłączenia prądu od sąsiada, a kosztowało mnie to zaledwie 170 zł. w tym 40 zł. robocizna :). Trójfazowy używany licznik, 10 m. kabla, gniado siłowe + na 230V i prąd do mnie płynie. O 11.00 pojawiła się rodzinna firma, która specjalizuje się w wybijaniu wody i montowaniu pomp ogrodowych. Padło tylko pytanie: Gdzie chcesz, tu czy tu? Obrane miejsce okazało się strzałem w dziesiątkę. Woda pokazała się już po przekroczeniu 2 metrów, ostatecznie filtr został zakotwiczony na głębokości 5m "z plusem". Następnie 15 minut pracy pompy i woda była już zdatna do picia. Na fajrant przyjechał jeszcze transport z hurtowni z materiałem na "zero". Na koniec przyjedzie Silka - po ławach, HDS-em wstawią bezpośrednio do środka. Jutro kręcenie stali i montaż zbrojenia. Na sobotę w ławy pójdzie suchy beton B10 tzw. podsypka, a w poniedziałek B20... Zdjęcia jutro, dziś akumulatorki odmówiły posłuszeństwa i aparat przeleżał w aucie, a szkoda, tak dużo się działo